Jeśli
jesteś podobny do większości ludzi z pewnością postrzegasz siebie jako
człowieka moralnego, mającego z reguły dobre intencje oraz w pewnym sensie
wyjątkowego. Domyślam się, że podobnie jak ja, nie utożsamiasz się z ludźmi
zdolnymi do popełniania sadystycznych aktów okrucieństwa czy świadomie
narażającymi innych na cierpienie.
Do
czego zdolni byli zdrowi, inteligentni, normalni mężczyźni o prospołecznych
nastawieniach po wprowadzeniu do stanfordzkiego więzienia?
Uczestnicy eksperymentu
więziennego Philipa Zimbardo podobnie jak większość z nas postrzegali siebie jako jednostki
niezdolne do działania na szkodę innych. Byli to studenci Uniwersytetu
Stanforda*, którzy uzyskali najbardziej normalne wyniki we wszystkich objętych
pomiarami wymiarach osobowościowych w testach psychologicznych, którym zostali
poddani. Ze względu na najbliższe normie właściwości osobowościowe, właśnie
tych dwudziestu paru chłopców (9 strażników, 9 więźniów, pozostali stanowili
rezerwę) wytypowano spośród wszystkich ochotników do udziału w odpłatnym
badaniu zjawisk psychologii uwięzienia. Ci młodzi mężczyźni zostali losowo
podzieleni na dwie grupy: więźniów oraz strażników. Przed rozpoczęciem badania
większość strażników sztucznie stworzonego stanfordzkiego więzienia
deklarowała, iż gdyby mieli możliwość wyboru roli, którą wkrótce będą odgrywać,
preferowaliby przynależność do grupy więźniów, uzasadniając to lepszym
identyfikowaniem się z osadzonymi niż ich strażnikami oraz obawami o brak
dyspozycji do funkcji nadzorowania innych. Kiedy zakres ról stał się wiadomy,
niektórzy z nowo wytypowanych strażników odczuwali niepokój, dyskomfort oraz
niepewność wywołane przeświadczeniem, że nie poradzą sobie z tym zadaniem
eksperymentalnym. Nie czuli się wystarczająco silnymi, autorytarnymi oraz
skłonnymi do kontrolowania innych. Część z badanych przydzielonych do
strażniczej funkcji, przed udziałem w eksperymencie brała aktywny udział w
organizacjach oraz wystąpieniach i protestach sprzeciwiających się agresji,
działaniom wojennym oraz dehumanizacji. Słowem ryzykowali utarczkami z policją
i ponoszeniem prywatnych kosztów angażując się w akcje społeczne sprzeciwiające
się złu wymierzonemu w drugiego człowieka. Przebieg eksperymentu stał się
jednym z najsłynniejszych wydarzeń naukowych w dziedzinie psychologii, a akty
agresji, których dopuścili się ci młodzi mężczyźni, stały się ogromnym
zaskoczeniem nie tylko dla nich samych; nie tylko dla badaczy, którzy
zaplanowali eksperyment mający badać zachowania osób uwięzionych, a
nieświadomie stworzyli warunki eksperymentalne, w których najciekawszych
wniosków dostarczyły zachowania osób pełniących funkcje nadzorowania
osadzonych, ale stał się zaskoczeniem dla całego środowiska naukowego, więziennego
i dla każdego przeciętnego człowieka. Dostarczył nam bowiem niebywałej oraz
dotąd nieznanej nam informacji o naszej naturze.
Co się
tam zdarzyło?
Eksperyment, który zgodnie z
wcześniejszymi planami twórców miał trwać dwa tygodnie został zakończony po
upływie sześciu dni, ze względu na przybierające na sile akty przemocy
psychicznej stosowanej przez strażników (tych samych, którzy wcześniej nie
potrafili wyobrazić sobie odgrywania przez siebie takiej roli). Na oczach
badaczy ci normalni chłopcy w niesamowitym tempie zaczęli przeobrażać własne
postawy, dopuszczając się coraz silniejszych przejawów znęcania się na
współuczestnikach eksperymentu. Strażnicy ustalili szereg reguł i zmuszali
więźniów do uczenia się ich na pamięć. Początkowo za każdą pomyłkę (później już
bez żadnej winy) karali swych podopiecznych: ćwiczeniami fizycznymi,
zabieraniem posiłków, zamykaniem w ciemnym oraz ciasnym lochu, zabranianiem
korzystania z toalety (na co posłusznym więźniom zezwalano tylko raz dziennie
przez maksymalnie 5 minut), zmuszaniem do wykonywania bezsensownych czynności
(np. specjalnie przeciągali ich koce w kujących patyczkach przed budynkiem,
które więźniowie musieli godzinami wyciągać, aby nie uwierały ich podczas snu),
wymuszaniem na więźniach grupowej agresji werbalnej wobec poszczególnych
osadzonych oraz wiele innych. Więźniowie nie mieli możliwości korzystania z
prysznica; w celach postawiono im wiadra do wypróżniania się i często
specjalnie przedłużali czas na wylewanie ich zawartości, aby udręczyć osadzonych
okropnym zapachem, który się z nich unosił. Nocna zmiana budziła osadzonych w
stanfordzkim pseudo - więzieniu w środku nocy, zmuszając do wielogodzinnego
odliczania swoich numerów oraz ćwiczeń fizycznych, drastycznie ograniczając
czas na sen. Strażnicy zabronili zwracania się do więźniów imieniem i
nazwiskiem. Więźniowie stali się numerami, wyszytymi uprzednio na workowatych
koszulach, w które zostali odziani. Jedyną formą przemocy, która nie została
zastosowania była przemoc fizyczna ze względu na to, że zostało to zabronione
przez eksperymentatorów. Odebrano im poczucie godności, niezależności,
możliwość decydowania o sobie choćby w najmniejszym zakresie i wreszcie
indywidualne poczucie jednostkowości oraz w pewnym stopniu odczłowieczono
poprzez wywołanie silnej identyfikacji z numerem więziennym (postrzeganie
siebie jako numeru nie jako osoby). Niemal połowa więźniów została zwolniona z
eksperymentu przed upływem sześciu dni, ze względu na silne reakcje
rozstrojenia nerwowego. Kiedy znęcanie się nad więźniami zaczęło przyjmować
formy bliskie molestowaniu seksualnemu, została podjęta decyzja o przerwaniu
badania, która spotkała się z niezadowoleniem strażników. Żadna z obecnych w
eksperymencie, ani obserwujących go osób nie zrobiła nic, aby pomóc doświadczającym
okrucieństwa więźniom, którzy sami stracili poczucie rzeczywistości i tak
silnie zintegrowali się z nową rolą, że mimo doświadczanych cierpień i
deklarowaniem chęci opuszczenia eksperymentu bez wynagrodzenia, nie poprosili o
taką możliwość zgodnie z przedeksperymentalnymi ustaleniami.
Efekt
Lucyfera jako nieprzyjemna informacja o nas samych
W niezwykle ciekawej w moim odczuciu pozycji, o dość kontrowersyjnie brzmiącym tytule Efekt Lucyfera, jeden z najznamienitszych oraz
najbardziej poważanych autorów badań a także publikacji z zakresu psychologii
społecznej, profesor Philip Zimbardo, powołuje się na szereg różnych badań,
które pokazują prawdę o nas samych. W sposób jasny i rzeczowy, bazując na
popularnych badaniach naukowych dowodzi, iż każdy z nas posiada w równym
stopniu naturalne skłonności do czynienia zarówno zła jak i dobra: do
aktywności wybitnie altruistycznych, ale także do odrażających czynów
sadystycznych. To, czy u danego człowieka obserwujemy zachowania ze spektrum
altruizmu, czy postawy i działania z puli zła, jest determinowane w zasadniczej
mierze warunkami sytuacyjnymi, które prowokują nas do określonych działań.
Tendencje te towarzyszyły ludzkości na przestrzeni wieków i to właśnie ta
dwoistość natury ludzkiej pozwoliła człowiekowi przetrwać w różnorodnych i zmieniających
się okolicznościach, uruchamiając w zależności od potrzeb te skłonności, które
w danej sytuacji zwiększały szanse na przetrwanie. Zimbardo ujmuje to w
następujący sposób: "to właśnie siła systemu uprawnia i daje
instytucjonalne przyzwolenie na zalecane sposoby zachowania oraz zakazywanie i
karanie działań, które są z nimi sprzeczne. Zapewnia 'wyższy autorytet', który
uprawomocnia odgrywanie nowych ról, wprowadzanie nowych zasad oraz podejmowanie
działań, które normalnie byłyby ograniczone przez istniejące już prawa, normy,
zasady moralne czy etykę".
Czy to
na pewno prawda?
Ta szokująca dla wielu z nas
teoria może wywoływać, jak wskazuje Zimbardo wewnętrzny sprzeciw i uruchamiać
zaprzeczające mechanizmy obronne ze względu na nasze naturalne dążenie do
postrzegania siebie w pozytywny sposób. Jednakże badanie Zimbardo nie jest jedynym,
na którym ten znamienity i poważany za wybitne dokonania naukowe psycholog
opiera swoje założenia. W napisanej bardzo przystępnym językiem książce
przetłumaczonej na niemal wszystkie języki świata przeczytamy o innych równie
słynnych badaniach potwierdzających tę teorię, poznamy wiele przykładów
wskazujących na sposób w jaki sytuacja determinuje ludzi do podejmowania
okrutnych czynów i działań. Dowiemy się także, czy badania i wieloletnie
wywiady psychologiczne potwierdziły sadystyczne skłonności u esesmańskich
sprawców eksterminacji w czasie drugiej wojny światowej. Poznamy wiele
ciekawych faktów i przejrzystych przykładów, które pomogą nam pogłębić wiedzę
na własny temat i lepiej zrozumieć niektóre z własnych zachowań. Dzięki
lekturze tego bestselleru niektórzy z nas mogą doświadczyć poczucia ulgi,
odnajdując odpowiedzi na pytania: „dlaczego dokonałem niemoralnego czynu?”,
„czy jeśli postąpiłem nieetycznie oznacza, że jestem zgniłym jabłkiem w sadzie
ludzkiego gatunku?”. Zimbardo udziela nam przekonujących odpowiedzi
podkreślając, że za wiele jednostkowych patologii odpowiedzialne są nie tyle
zgniłe jabłka, co zatęchłe skrzynki w których się znajdują.
Do
czego może skłonić nieprawidłowo funkcjonujący system?
Słowa, które wywarły na mnie
największe wrażenia spośród wszystkich niesamowitych informacji zawartych przez
profesora Zimbardo w „Efekcie Lucyfera” brzmią następująco: „Porządnych ludzi
można skłonić, skusić lub wdrożyć do zachowywania się w zły sposób. Można ich
także doprowadzić do zachowywania się w sposób irracjonalny, głupi,
autodestrukcyjny, antyspołeczny i bezmyślny, gdy zostaną pochłonięci przez
‘sytuacje totalne’, które oddziaływają na ludzką naturę w ten sposób, że
podważają poczucie stabilności i spójności osobowości, charakteru lub moralności
jednostki”.
Czy
nosisz służbowy uniform?
Okazuje się, że strój który
nosimy może odgrywać znaczącą rolę w naszym zachowaniu się. Założenie
służbowego stroju (fartuch, mundur, nawet garnitur w określonym przez firmę
kolorze) podobnie jak obowiązujące w pracy nakrycie głowy, malowanie twarzy
przez wojowników idących na polowanie, a nawet okulary przeciwsłoneczne
(strażnicy w eksperymencie więziennym nosili mundury oraz przeciwsłoneczne
okulary zwiększające poczucie anonimowości oraz posiadali białe pałki jako
symbol siły i dominacji; więźniowie ubrani byli w workowate koszule do kolan na
których wyszyte były ich więzienne numery, zostali także pozbawieni bielizny i
obuwia) nasila opisane powyżej zjawisko. To jest trochę tak, jakbyśmy wkładając
określony strój lub maskując twarz, tworzyli w swoim umyśle poczucie odrębności
od człowieka, którym postrzegamy się normalnie. Jesteśmy wówczas skłonni do
dokonywania czynów, o które nie podejrzewalibyśmy siebie po zdjęciu uniformu
lub maski. Doskonale obrazują to późniejsze badania Zimbardo przeprowadzone
wśród kobiet, które miały zadawać bolesne elektrowstrząsy dwóm
przedstawicielkom własnej płci (jedna z nich zachowywała się uprzejmie, druga
była złośliwa). Okazało się, że badani, którzy zadawali elektrowstrząsy w
warunkach deindywiduacji (byli ubrani w szaty zakrywające indywidualne kształty
figury oraz ekspresję ciała oraz byli identyfikowani poprzez numer widniejący
na tabliczce powieszonej na szyi) dłużej przytrzymywali przycisk wymierzający
ból zarówno uprzejmej jak i nieuprzejmej osobie, niż miało to miejsce wśród
uczestników badania, którym stworzono warunki poczucia indywidualności (nie
mieli workowatych strojów, na szyjach nosili tabliczki z widocznym imieniem i
nazwiskiem). Jeśli więc należysz do grupy zawodowej, która jest zobowiązana do
noszenia specyficznego stroju w miejscu pracy, warto abyś miał świadomość, jaki
wpływ włożenie służbowego stroju może wywierać na Twoje zachowanie. Wiedza w
tym zakresie może umożliwić Ci zwracanie większej uwagi na własne działania
oraz sposób myślenia, a tym samym zaobserwowanie w jakim stopniu Twoja postawa
w codziennych okolicznościach różni się od tej, którą przyjmujesz po włożeniu
deindywidualizujacego stroju. Jeśli zdołasz uzyskać wystarczający wgląd w swoje
myśli i motywy postępowania, może on stać się pierwszym krokiem do
kontrolowania i ograniczania wpływów determinujących zachowania niezgodne z
Twoim światem wartości oraz normami etycznymi.
Jakie
znaczenie powyższe założenia mają dla mnie?
Większość z nas w ciągu swojego
życia przynależała, przynależy lub będzie przynależeć do różnych systemów.
Takim systemem jest np. więzienie, wojsko, miejsce pracy, szkoła, a nawet
rodzina. Wieloletnie dokonania naukowe Zimbardo wykazują, że za wiele patologii
zachowań ludzkości odpowiedzialny jest nieprawidłowo działający system
stwarzający warunki do ich wystąpienia. Ludzie zaprogramowani są w sposób,
który sprawia, że pewnych okolicznościach dopuszczają się zachowań, których
nigdy nie dopuściliby się w innych warunkach. Oznacza to, że środowisko
instytucjonalne w którym żyjemy może prowokować nas do negatywnych zachowań
niezgodnych z kodeksem etycznych oraz naruszających dobro i godność innych
ludzi. Nieświadomi tych procesów ulegamy presji systemu nie dostrzegając negatywnych
konsekwencji, które wynikają z wielu naszych działań dla innych ludzi oraz dla
nas samych. Uświadamiając sobie to zjawisko i jego znaczenie, mogę rozważyć
jaki wpływ wywiera na mnie środowisko instytucjonalne do którego należę. Czy
zdarza mi się podejmować działania, które w innych okolicznościach
uznałbym/-abym za niewłaściwe? Czy zdarza mi się naginać własne zasady moralne
tłumacząc je wymogami okoliczności, obowiązkiem zawodowym, brakiem innego
rozwiązania? Jaki wpływ moje podporządkowanie zasadom instytucji może wywierać
na innych ludzi? Jak podporządkowanie się normom systemu i wejście w określoną
rolę oddziałuje na mnie? Czy moje postępowanie w warunkach oddziaływań
sytuacyjnych jest zgodne z wyznawanymi przeze mnie zasadami? Czy na pewno chcę
ulegać tym wpływom? Czego dzięki powyższym informacjom dowiedziałem się o
sobie? Jak ja sam mogę wykorzystać tę wiedzę do podniesienia jakości własnego
życia oraz życia ludzi, z którymi wchodzę w interakcje w pewnych sytuacjach?
*wśród
uczestników eksperymentu znajdowali się studenci Uniwersytetu Stanforda, a
także studenci, którzy ukończyli właśnie szkołę letnią w Stanford i Berkeley
Super artykuł, naprawdę przyjemnie się go czyta :)
OdpowiedzUsuńZnalazłem powiązanie z moimi analizami dotyczącymi liczenia przepływu ludzi oraz ich zachowania. Wszystkie analizy wykonywane są dzięki aplikacji https://dasoft.com.pl/pl/produkty/system-analizy-ruchu-klientow